Gdy wybierałem się na ten film do kina, nastawiałem
się na najgorsze. Spodziewałem się bezdennej głupoty, idiotycznych dialogów, ogłuszającego
hałasu… krótko mówiąc, niszczenia pozytywnych wspomnień, jakie do tej pory przechowuję w pamięci po obejrzeniu pierwszej części Parku Jurajskiego. Tymczasem spotkała mnie miła niespodzianka: choć nie
jest to dzieło wybitne i wiele w nim absurdów i uproszczeń, to twórcom udało
się osiągnąć to, co było ich zamiarem - bawiłem się świetnie.
Akcja filmu rozgrywa się na tej samej wyspie, na
której zlokalizowany był pierwotnie Park
Jurajski. Minęło ponad 20 lat, tym razem ośrodek z dinozaurami jest
znacznie większy, głośniejszy i bardziej zatłoczony przez turystów. Skojarzenia
z Disneylandem jak najbardziej uprawnione. Dinozaury, traktowane przez
zarządców jak maszynki do zarabiania pieniędzy, zostają wprzęgnięte w
komercyjną działalność wielkiego parku rozrywki. W filmie podkreślone zostaje
wielokrotnie, z jak bardzo inteligentnymi, a zarazem wyjątkowo groźnymi
stworzeniami mamy do czynienia, co nie powstrzymuje naukowców przed powołaniem
do życia nowego, jeszcze groźniejszego gatunku. Ma on stanowić główną
atrakcję parku, lecz okaże się na tyle przebiegły, że sytuacja wymknie
się spod kontroli...
Filmowe wydarzenia toczą się szybko, a fabuła jest
pretekstem do pokazania jak największej ilości prehistorycznych gadów. Zadziwia
miejscami niewielki stopień zabezpieczenia turystów przed dinozaurami. Mogę
przypuścić, że niektóre gatunki są roślinożerne i nie powinny bez powodu zaatakować
człowieka, ale pływanie kajakiem praktycznie między łapami gigantycznych stworów,
które w każdej chwili mogą wykonać jakiś nieprzewidziany ruch, wydaje się mieć
mało wspólnego z rozsądkiem. Filmowe postaci są sztampowe i zarysowane ledwie
szkicowo, o żadnym pogłębionym profilu psychologicznym nie ma mowy. Jak to
zazwyczaj bywa, bohaterowie cudem unikają śmierci w masywnych szczękach
potworów, czasem brakuje dosłownie jednego kłapnięcia prehistoryczną żuchwą. Dzieci
w ciągu sekundy naprawiają zepsute auto. Natomiast główna postać kobieca (Bryce
Dallas Howard jako apodyktyczna pracoholiczka) wytrwale biega po dżungli w
szpilkach, nie porzuca ich nawet, gdy przychodzi jej uciekać przed tyranozaurem!
Ale dość o niedociągnięciach, film pozwala bowiem o części z nich zapomnieć,
a resztę potraktować z humorem. To przede
wszystkim niezłe widowisko, wspierane przez ciekawe efekty specjalne i bardzo
dobre zdjęcia. Akcja trzyma w napięciu i raczej nie pozwala się nudzić. Dobrze sprawdza się Chris Pratt, w roli opanowanego poskramiacza
raptorów. Film bawi się też w intertekstualne nawiązania do klasyki kina - przykładem
niech będzie kapitalna scena ataku pterozaurów, przywołująca na myśl Ptaki Hitchcocka.
Sporo również nostalgicznych odwołań do filmów Spielberga. To sprawnie wykonany blockbuster, polecam podejść do niego z
dystansem, a naprawdę można się dobrze bawić. Fani dinozaurów powinni być
zadowoleni.
A jeśli ktoś woli zaufać liczbom, być może przekona
go fakt, że film niedawno stał się trzecim najbardziej dochodowym obrazem w
historii kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz