Wydawałoby się, że w
piwnicy przechowujemy te przedmioty, których już nie potrzebujemy.
Jednak obraz, który przedstawia nam austriacki reżyser, Ulrich
Seidl, jest zupełnie inny, momentami nawet zaskakujący. Sam tytuł W piwnicy może rodzić kontrowersje, ponieważ reżyser
postanawia nawiązać do mrocznego odkrycia piwnicy Josepha
Fritzla, który przez 24 lata więził swoją córkę, gwałcąc
i zmuszając do urodzenia 7 dzieci.
Tym razem Ulrich Seidl
mówi: pokaż mi swoją piwnicę, a powiem, ci kim jesteś. Okazuje
się, że piwnica jest miejscem tajemniczym. Może znaleźć się w
niej dosłownie wszystko. To, co robią Austriacy w swoich piwnicach
mówi o nich znacznie więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Reżyser zagląda mieszkańcom pod podłogę i w ten sposób chce
nam opowiedzieć o człowieku, o Austrii, o świecie. Piwnica
jest sferą prywatną. To w tym miejscu Austriacy spędzają dużo
wolnego czasu. Zapewne więcej niż we własnym salonie, który
istnieje tylko na pokaz. Być może też jest odskocznią od
codzienności lub ucieczką od otaczającej rzeczywistości.
Paradokument wyraźnie pokazuje, że Austriacy lubią swoje piwnice i
bardzo o nie dbają, bo są w stanie wydać dużą sumę pieniędzy
na ich wyposażenie. Reżyser ukazuje w kilkunastu przeplatających
się epizodach mieszkańców spokojnych, z pozoru niczym nie
wyróżniających się.
W tym paradokumencie
widzimy skrajnie różne obrazy. Zagłębiamy się w ludzką
fantazję, która nie zna granic. Od wielbiciela węży, który w
terrarium trzyma olbrzymiego białego pytona i obserwuje jak ten w
błyskawicznym tempie połyka chomika aż do miłośnika instrumentów
dętych i jednocześnie posiadacza muzeum Trzeciej Rzeszy z
obrazami Hitlera w tle. Dla innych ludzi piwnica jest zwykłym
magazynem albo galerią myśliwskich trofeów.
Im niżej reżyser
schodzi z kamerą, tym więcej poznajemy mrocznych zakamarków dusz
Austriaków. Piwnice Seidla są także pewną metaforą miłości. Wykorzystywane między innymi do realizacji seksualnych
marzeń, potrzeb i namiętności. Poznajemy kolejnych bohaterów,
którzy opowiadają nam o kulisach swojego życia seksualnego.
Reżyser wybrał takich rozmówców, którzy mają dość specyficzne
i perwersyjne upodobania. Te piwnice można nazwać piekiełkami
sadomasochistycznymi. Dominująca kobieta i jej niewolnik
„pan-świnia” są uwieńczeniem tego filmu paradokumentalnego. Ich
zadziwiające, a nawet szokujące praktyki seksualne oglądamy jak
zahipnotyzowani. Nie tylko tym przykładem Seidl wytyka ludzkie
ułomności i wypaczenia. Epizody patologii przerywane są tymi z
pozoru normalnymi. Ktoś ma w piwnicy salon, ktoś inny basen,
siłownię, pralnię, barek.
Reżyser skupia się na
miejscach ekscesu, odchylenia od normy. Z dużym krytycyzmem ujawnia
upodobania Austriaków. Z jednej strony można mu zarzucić, że
właściwie nie przedstawia nic nowego. Przecież tam, gdzie czegoś
nie widać, mogą dziać się różne rzeczy, niekoniecznie poprawne
i ładne. Z drugiej strony film jest spojrzeniem na człowieka z
jego potrzebą spełnienia, samorealizacji. Każdy ma jakiś cel, do
którego dąży. Dla niektórych piwnica jest miejscem realizacji
tych marzeń. W piwnicach austriackich domów widzimy innych ludzi.
To także miejsce intymne, które ukazuje ludzkie pasje i upodobania,
ale też mroczne dewiacje i zboczenia.
Ulrich Seidl w sposób
tragikomiczny opowiada o tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
Jest obserwatorem, który pokazuje ogólne obrazy Austriaków
poprzez eksponowanie szczegółów. Ogromną rolę odgrywają w tym
paradokumencie surowe, proste i rygorystycznie oświetlone zdjęcia
Martina Gschlachta, które trafiają do odbiorcy znacznie silniej niż
pokazywane na ekranie sugestywne postaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz