piątek, 29 maja 2015
Dzień Dziecka z Astrid Lindgren w KINIE ORZEŁ
Kto z nas w dzieciństwie nie czytał powieści o przygodach 'Dzieci z Bullerbyn'. Nie czytałeś? Zatem na pewno widziałeś choć jeden film o tych bohaterach. Teraz będziesz miał niepowtarzalną okazję zobaczyć go na wielkim ekranie.
Z okazji Dnia Dziecka w ponad 20 miastach w Polsce (w tym w Kinie Orzeł) odbędzie się niezwykłe wydarzenie, które będzie swoistym „powrotem do przeszłości”. Przez pięć dni w naszym kinie będzie odbywał się Przegląd Filmów z Bohaterami Astrid Lindgren. Ta znana na całym świecie szwedzka pisarka, stała się autorką uwielbianych nie tylko przez dzieci powieści. Są one czytane i uwielbiane przez kolejne pokolenia, a historie, które - charakteryzują się sporą dawką życiowych mądrości, bawią i wzruszają czytelników bez względu na wiek.
W nadchodzących dniach dorośli będą mogli przenieść się do czasów dzieciństwa, a młodsi widzowie zapoznać się z adaptacjami opowiadań znanych dzięki szkole i rodzicom. Zobaczymy aż 13 filmów z czego każdy jest familijną przygodą, którą warto przeżyć ze swoimi pociechami z okazji ich święta.
REPERTUAR PRZEGLĄDU:
30.05.
g. 15.00 NILS PALUSZEK
g. 17.00 DZIECI Z BULLERBYN
31.05.
g. 10.00 MADIKA Z CZERWCOWEGO WZGÓRZA
g. 11.30 NOWE PRZYGODY DZIECI Z BULLERBYN
g. 13.30 RAZMUS WŁÓCZĘGA
01.06. DZIEŃ DZIECKA
g. 11.00 DZIECI Z BULLERBYN
g. 12.45 RONJA, CÓRKA ZBÓJNIKA
g. 15.30 DZIECI Z BULLERBYN
g. 17.15 RONJA, CÓRKA ZBÓJNIKA
02.06.
g. 12.00 NILS PALUSZEK
g. 14.00 MADIKA Z CZERWCOWEGO WZGÓRZA
03.06.
g. 10.00 NOWE PRZYGODY DZIECI Z BULLERBYN
g. 12.00 RAZMUS WŁÓCZĘGA
Cena biletu 10 zł.
Serdecznie zapraszamy!
sobota, 23 maja 2015
WIZYTA (2014)/ 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FF BYDGOSZCZ
Wyobraź sobie, że
pewnego spokojnego, przeciętnego dnia – i nie jest to dzień, gdy
obchodzimy akurat prima aprilis – na naszej planecie lądują
kosmici. To raczej dość niecodzienna sytuacja. W jaki sposób
powinniśmy się więc zachować? W jaki sposób powinien zareagować
świat, który wskutek tego zdarzenia nie będzie już przecież od
tej pory tym samym, dobrze nam znanym, miejscem. Odpowiedzi, na te
pytania, próbują znaleźć twórcy filmu "Wizyta".
Na początek ustalmy
może jednak dwie rzeczy. Jak to właściwie jest z tymi kosmitami?
Niektórzy przecież twierdzą, że już tu są, bo ich wiedzieli, a
nawet byli przez nich porwani. Tymczasem inni, nieszczególnie dają
tym rewelacją wiarę. No więc, czy do tej pory odnotowano
jakąkolwiek formę kontaktu z gwiezdnymi przybyszami? Autorzy filmu
uspokajają, że nie. Pozostaje jednak jeszcze druga
kwestia.
Czy jesteśmy w jakiś sposób na taką ewentualność przygotowani?
Nikt chyba nie będzie szczególnie zaskoczony, gdy powiem, że
odpowiedz na to pytanie również brzmi nie. Scenariusz
lądowania na naszej planecie kosmicznego pojazdu obcej cywilizacji
jest jednak, dla większości z nas, tak dalece nieprawdopodobny, że
tego rodzaju przygotowania wydają nam się co najwyżej zbędne, o
ile nie kompletnie absurdalne. Twórcy "Wizyty" zachęcają
nas jednak do chwilowego porzucenia dotychczasowych przekonań.
Proponują nam w tym celu eksperyment myślowy: wyobraź sobie,
że na Twojej plancie pojawiają się obcy przybysze.
Jeśli zdecydujesz się
podjąć to wyzwanie czeka Cię tajemnicza wędrówka w towarzystwie
przedstawicieli nauki, polityków, a także mediów. Wszyscy oni,
razem z Tobą widzu, będą próbowali odnaleźć się w tej
niezwykłej sytuacji. Inżynier podejmie starania by zbadać obcy
statek. Biolog spróbuje poznać te, nieznane nam do tej pory, formy
życia. Jak powinien zareagować rząd? Czy mobilizować armię? Ile
i jakie informacje powinny przekazać ludziom media, by nie wywołać
paniki? To tylko niewielki wycinek problemów przed, którymi stawia
nas "Wizyta". Nowe pytania piętrzą się gdy odkrywamy
kolejne trudności. Jak odróżnić zaawansowaną naukę od magii? Co
jeśli podjęte przez nas próby komunikacji z przybyszami zawiodą?
"Wizyta" jest
filmem pytań. Intencją autorów nie jest jednak, jak się wydaje,
wręczyć nam odpowiedzi. Wręcz przeciwnie, pozostawiają nas oni z
jeszcze większą ilością niewiadomych. Rzecz jednak w tym, że są
to problemy, z których istnienia wcześniej nie zdawaliśmy sobie
sprawy. Twórcy wizyty próbują, poprzez pokazanie złożoności
podjętych zagadnień, przesunąć granice postrzegania naszego
świata.
Chcą uczynić nas bogatszymi. Bo przecież nie same odpowiedzi są
źródłem wiedzy.
Film ma dość wolne
tempo, które sprzyjać ma podjęciu refleksji – powiedziałbym, że
momentami jest wręcz introwertyczny. Z pewnością nie każdemu
widzowi przypadnie to do gustu. Jeśli jednak interesują Cię
poruszane tu zagadnienia lub po prostu masz ochotę przenieść się
na 85min do, z dbałością o szczegóły wytworzonej przez autorów,
alternatywnej rzeczywistości jest to pozycja właśnie dla Ciebie.
AUTOR: BARTOSZ KLIMCZAK
środa, 20 maja 2015
ŚWIĄTYNIE KULTURY 3D (2014) / 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL
Podczas
festiwalu Docs Against Gravity mieliśmy okazję obejrzeć 3 epizody z serii Świątynie kultury: poświęcone
Instytutowi Salka w Kalifornii, Operze w Oslo i paryskiemu Centrum Pompidou. To
nie lada gratka móc zobaczyć na ekranie kina Orzeł projekcje w technologii 3D.
Efekt trójwymiarowości okazał się idealnie współgrać z tematyką filmów. Trzeci
wymiar wydobył z prezentowanych obiektów wrażenie przestrzenności, podkreślił
ich rozwiązania formalne, strukturę i tektonikę. Dzięki temu udało się
przekazać widzom (raczej trudno przekładalne na język filmu) wrażenia, jakie
daje obcowanie z architekturą „na żywo”.
Każdy z
filmów realizowany był przez inny zespół i innego reżysera, co zaowocowało
różnorodnymi sposobami podejścia do tematu. Każdy epizod posiadał
charakterystyczny dla siebie motyw, kierował się swoją własną poetyką.
Zdecydowanie
najciekawiej wypadł dokument poświęcony Operze w Oslo. Fenomenalna architektura
znalazła tutaj idealne odzwierciedlenie w filmowej wizji reżyserki Margreth
Olin. Futurystyczny
obiekt zlokalizowany na skraju lądu i morza ożywa w filmie dzięki zabiegowi
antropomorfizacji – budowla ma duszę i wypowiada się w swoim imieniu, narracja
prowadzona jest z jej perspektywy. Twórcy podkreślają, że pusta opera to „tylko
dom”, dopiero korzystający z niej ludzie tworzą coś więcej. Wpisana w krajobraz
bryła przekracza standardowe granice wyznaczane przez architekturę: można spacerować
po jej dachu i pochyłych ścianach. Ogromne przeszklenia dają możliwość
zaglądania z zewnątrz do środka budynku: można zobaczyć nie tylko hole i korytarze,
ale przede wszystkim sale ćwiczeń, garderoby i charakteryzatornie. Takie
otwarcie na otoczenie powoduje zacieranie granic między twórcami sztuki a jej
odbiorcami – artyści widzą na co dzień swoją publiczność, zaś zwykli
przechodnie podglądają kulisy pracy twórczej. Ekspozycja wnętrz i płynne
przechodzenie deptaku w dach dobrze oddaje egalitarne podejście twórców do
sztuki. Kapitalnym pomysłem było ukazanie w filmie życia toczącego się w gmachu
– dokument nie skupia się na architektach, procesie budowy czy danych
technicznych. Taniec, balet, gra, śpiew – to są elementy ważne, jeśli chodzi o
operę. Dobre wrażenie robią poruszające sekwencje tańca. Trójwymiarowe ujęcia
dają poczucie niesamowitej bliskości, a kamera rejestruje to, czego nie
dostrzeże widz siedzący na widowni.
Część ilustrująca
Centrum Pompidou również wykorzystuje zabieg „ożywienia” budynku, ale z nieco
innym efektem. Tutaj nacisk położony jest na to, co muzeum może zyskać dzięki
odwiedzającym go turystom i dziełom w nim wystawianym. Obiekt muzealny musi
zachować bezstronność – zapewnić możliwie neutralne, nieinwazyjne wnętrza,
które umożliwią jak najlepsze wyeksponowanie dzieł sztuki. Takie też jest
Centrum Pompidou – kontrowersyjne z zewnątrz, przestronne w środku, otwarte na
sztukę współczesną.
Robert
Redford zajął się Instytutem Salka, siedzibą znajdującej się w Kalifornii prestiżowej
instytucji naukowej, w której prowadzi się badania w dziedzinie biologii. Dokument
przedstawia pokrótce pomysłodawcę Instytutu, jego projektanta Louisa Kahna oraz
pracowników, którzy opowiadają o budynku i o tym, jak jego wygląd wpływa na ich
działalność. Film utrzymany jest w poetyckiej atmosferze, wyidealizowaną wizję
podkreśla muzyka elektroniczna skomponowana przez Moby’ego. Widzimy Instytut o
różnych porach dnia i nocy, bowiem szczególną rolę w założeniu architekta
odgrywa kalifornijskie światło, które ociepla surową, betonową konstrukcję. Brutalistyczna
bryła poprzez otwarcie na ocean zyskała ludzki wymiar, reżyser bardzo
podkreślił dążenie architekta do uzyskania efektu harmonii, symetrii i
łączności z naturą. Ta „świątynia nauki” ma inspirować naukowców do rozwoju i
dokonywania nowych odkryć.
Te krótkie
dokumenty łączy jedno główne przesłanie: architektura wiele mówi o stanie
naszej kultury, może odzwierciedlać idee i marzenia.
W ramach
cyklu zrealizowano również filmy poświęcone Filharmonii Berlińskiej, więzieniu
Halden w Norwegii oraz Rosyjskiej Bibliotece Narodowej w Petersburgu.
wtorek, 19 maja 2015
ZAKAZANE GŁOSY (2015) / 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL
W 1967 roku Bliski Wschód, po raz kolejny w
dziejach ludzkości, stał się areną krwawych starć. W odpowiedzi na egipską groźbę zablokowania żeglugi na zatoce Akaba,
Izrael zaatakował sprzymierzone wojska arabskie. Dni państwa żydowskiego,
otoczonego z trzech stron przez wroga, wydawały się policzone. Jednak po 6
dniach wojna zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem Izraela, który trzykrotnie
powiększył swoje terytorium. Film Zakazane
głosy skupia się na relacjach Izraelczyków powracających z frontu. Ich
wypowiedzi nagrano w kibucach bezpośrednio po zakończeniu konfliktu. To, co
mieli do powiedzenia, okazało się sprzeczne z ówcześnie panującą euforyczną
narracją zwycięstwa, wobec czego niewygodne wypowiedzi ocenzurowano i odłożono
na półkę. Musiało minąć 50 lat, aby tytułowe „zakazane głosy” ujrzały światło
dzienne.
Odtajnionymi taśmami zajmuje się reżyserka Mor Loushy. Czarno-białe
materiały archiwalne przeplatają się ze współczesnymi ujęciami, ukazującymi
starszych o 50 lat byłych żołnierzy. Razem z widzami nagrania odsłuchują
również ich bohaterowie – słuchają swoich głosów po raz pierwszy odkąd wzięli
udział w wywiadach. Kamera rejestruje ich nieme reakcje, uwidacznia gwałtowne
emocje widoczne w spojrzeniach, mimice twarzy. Te zabiegi sprawiają, że nasz
dystans do opowiadanych zdarzeń maleje. Odległe wydarzenia nagle stają się
aktualne, a historia nabiera intymnego charakteru.
Jak w oczach izraelskich żołnierzy wyglądała wojna sześciodniowa? Młodzi
mężczyźni opowiadają nie o tym, co robili i jakie rozkazy mieli do wykonania,
ale o swoich uczuciach i emocjach, a także o zmianach, jakie wojna w nich wywołała. Z
relacji Izraelczyków przebija strach. Wspominają, że w obliczu oblężenia mieli
poczucie, że ich kraj może zniknąć. Czuli wręcz, że żyją w cieniu
nadciągającego Holocaustu. Co istotne, natychmiast po zakończeniu działań bojowych przerażenie społeczeństwa ustąpiło miejsca radości, w kraju wybuchła niebywała
euforia (świetnie ilustrowana w filmie podniosłymi pieśniami patriotycznymi). O
innych uczuciach się nie mówiło, na wątpliwości czy wyrzuty sumienia nie było
miejsca. Żołnierze sami musieli poradzić sobie z dręczącymi ich koszmarami i
bezsennością.
Przerażenie okazuje się głównym towarzyszem walczących na wojnie –
odczłowiecza, odgradza od innych, pogłębia samotność. Jeden z mężczyzn
przyznaje, że podczas walk ani przez sekundę nie pomyślał o ojczyźnie – w kryzysowym
momencie człowiek myśli tylko o sobie i o przetrwaniu. Niemniej jednak wszyscy
nagrani rozmówcy podkreślają, że wyruszenie do boju miało owy strach przełamać.
Chciano wreszcie przezwyciężyć silny autostereotyp, według którego Żydzi samych
siebie uważali za tchórzy, zajmujących się jedynie bankowością i handlem,
pozbawionych męskości i siły. Od wojny sześciodniowej następuje przełom w
myśleniu Żydów o samych sobie: odtąd są narodem zwycięzców, od teraz podbijają,
rządzą i dzielą. Stają się podmiotem sytuacji politycznej w regionie.
Tkwi w tym szczególny paradoks. Naród prześladowany w czasie II wojny
światowej, teraz sam zaczyna prześladować Palestyńczyków. Dawid zamienia się w
Goliata. Agresję Żydów wzmaga wiara, że tylko militarna siła zapewnia im
przetrwanie. Izraelczycy wiedzą, że równie dobrze mogli się znaleźć po drugiej
stronie konfliktu, przegrani i zniewoleni. To, co dzieje się bezpośrednio po zakończeniu
walk, staje się bardzo dwuznaczne i trudne do wytrzymania. Bezpośrednia
konfrontacja z wrogiem: pojmanymi jeńcami, palestyńskimi cywilami
zamieszkującymi Wschodnią Jerozolimę i setki mniejszych miejscowości, zaburza
spokój i dręczy sumienia żołnierzy. Gdy wypędzają mieszkańców z ich
dotychczasowych siedzib, mają nieodparte skojarzenia z Holocaustem i z tym, co
ich samych spotykało w czasie II wojny światowej.
Ten gorzki w swej wymowie dokument kończą krótkie wypowiedzi bohaterów, nagrane po odsłuchaniu dawnych taśm. Pojawia się myśl, że Syjonizm jest
tragedią – powrót na te ziemie wiąże się z wypędzeniem tych, którzy tam
mieszkali wcześniej. Być może lepiej było zostać w Diasporze? Oszczędny w
wyrazie film zawiera wiele uniwersalnych refleksji o naturze wojny, która
zawsze wygląda tak samo. Na wojnie każdy cierpi i wszyscy tak naprawdę są
przegrani.
Spotkanie z twórcą filmu Pixadores, Amirem Escandari
W trakcie drugiego dnia
festiwalu 12. edycji Docs Against Gravity widzowie mieli okazję
obejrzeć film dokumentalny pt. Pixadores.
Po projekcji filmu w sali Kina Orzeł odbyło się spotkanie z jego
twórcą, Amirem Escandari.
Fot. Kuba Domański |
Wszystko
zaczęło się od pracy nad filmem fabularnym, kiedy to reżyser
opisywał chłopaków, którzy surfują na pociągach. Stwierdził,
że sam musi spróbować stanąć na pociągu i poczuć się
dokładnie tak samo jak oni. Właśnie wtedy postanowił udać się
do Brazylii. Na miejscu spotkał się z Pixadores, czyli ludźmi,
którzy zdobią ściany lub puste budynki charakterystycznymi
rysunkami wykonywanymi sprayem w skomplikowanych i często
niebezpiecznych warunkach. Stwierdził, że jeżeli kiedykolwiek
będzie chciał zrobić film dokumentalny, to będzie on właśnie o
tym, gdzie ta plastyczność, obrazowość ich życia i miejsca, w
którym się znajdują, stanowić będzie wypełnienie i całość
filmu dokumentalnego.
Opowiadając
o pracy nad filmem Amir Escandari przyznał, że trudno było
przekonać tych ludzi, by występowali przed kamerami. Podstawowym
problemem była bariera językowa, ponieważ nie mówi on po
portugalsku. Na początku twórca filmował i robił zdjęcia. W
końcu wszedł na dach ze swoim Canonem. Przejeżdżając przez
tunel musiał z niego zejść. Jednak nie było to możliwe
z aparatem. Dlatego też wyciągnął z niego kartę pamięci,
którą wręczył chłopakom. Jak się okazało na stacji czekała
już na nich policja. Wszyscy zostali aresztowani. Na potrzeby filmu
scena ta została powtórzona. Tak zaczęła się historia z
Pixadores. Ten ruch nie skupia się już tylko na obszarze Sao
Paulo. Główna postać filmu odwiedza inne gangi i je jednoczy.
Film
wykonano w czerni i bieli. Brazylia od zawsze kojarzyła się Amirowi
jako kraj bardzo kolorowy, kraj wielkich kontrastów kolorystycznych.
Jednak jak się okazało na miejscu, gdyby zdjęcia powstały 50 lat
temu, w zasadzie niczym by się nie różniły. Tam nie ma żadnych
znaków nowoczesności. Ten obszar jest znacznie większy niż 50 lat
temu. Jednak nie zaszły tu żadne znaczące zmiany architektoniczne.
Pod względem kolorystycznym nic się w tym miejscu nie zmieniło.
Reżyser wspomniał o tym, jak wybrał się na targ z owocami i mimo
to wszystko wydawało się takie bardzo czarno-białe. Są tam nawet
samochody z lat 50. A ludzie, którzy pracują w tym samym miejscu od
30 lat, wyglądają tak samo, nie są unowocześnieni. Amir doszedł
do wniosku, że ich życie jest bardzo biało-czarne, czyli jest się
albo biednym, albo bogatym. To, co robią Pixadores, ich malunki, też
są pozbawione kolorów.
Nawiązano
także do piktogramów, które malują na ścianach Pixadores. Jak
się dowiedzieliśmy jest to połączenie normalnego alfabetu z
symbolami. Mieszkaniec Sao Paulo nie jest w stanie ich odczytać.
Reżyserowi zajęło to rok. Istnieje ok. 100 sposobów na to, żeby
napisać literę „a”. Jeden z tych chłopaków nie potrafi ani
pisać, ani czytać. Jednak swobodnie odczytuje to, co Pixadores
piszą i jest w stanie bardzo łatwo to interpretować.
Podczas
spotkania poruszono kwestię przyjemności, jaką czerpią Pixadores
z odrzucenia przez społeczeństwo. W ten sposób chcą oni, żeby
ludzie zauważyli ten sprzeciw. Pixadores wyznają swoją filozofię
„jeżeli wy mnie karzecie jako społeczeństwo, to ja ukarzę was,
jeżeli społeczeństwo mnie nienawidzi, to ja będę nienawidzić
społeczeństwo”.
Twórca
nadal utrzymuje kontakt z bohaterami filmu. Jednak większość z
nich nadal boryka się z poważnymi problemami. Jeden z nich
przeżył wielką tragedię. Razem ze swoim przyjacielem wspinali się
na taki budynek, na który można się wspiąć tylko we dwójkę,
ponieważ staje się na ramionach tej drugiej osoby. Na poziomie 5.
piętra jego kolega odpadł ze ściany i umierał przez pół
godziny. Pozostali weszli bardziej w przemyt narkotyków. Osoba
pochodząca z faweli może stać się członkiem jakiegoś ruchu
religijnego, albo po prostu staje się przemytnikiem narkotyków.
Większość z nich wybrała tą drugą drogę.
Film
Amira przedstawia wszystko z punktu widzenia Pixadores. Społeczeństwo
brazylijskie postrzega ich jako bandytów i przestępców. W Brazylii
ten dokument nie jest akceptowany. Film został zgłoszony do 6
festiwali brazylijskich jednak na żaden nie został przyjęty.
Pixadores są eksterminowani. Niedawno dwóch 19-latków zostało
zabitych przez policję w czasie malowania. Są oni zrzucani z
budynków w trakcie tego, co robią. Ludzie nie chcą wiedzieć o
istnieniu tego ruchu, a pomalowane budynki to tylko pewna część
złożonego problemu.
Fot. Kuba Domański |
W
odpowiedzi na pytanie publiczności o pomysł na kolejny film Amir
odpowiedział, że nie chciał już robić filmu dokumentalnego.
Praca nad Pixadores
była trudna i wyczerpująca. Poza tym w takim filmie pokazuje
się wielkie cierpienie. Film fabularny jest o wiele prostszy,
ponieważ nikt nie cierpi, a wszystko jest napisane w scenariuszu.
Reżyser zdradził, że obecnie spędza czas z Indianami w
Brazylii. Mimo wszystko przełamał się i myśli o tym, by
nakręcić kolejny dokument. Pracuje także nad filmem fabularnym pt.
„Pod czarnym słońcem”, który będzie opowiadał o
dżihadystach. Amir podkreślił, że to raczej temat wybiera
człowieka, a nie człowiek wybiera temat.
Prowadzący
spotkanie, Szymon Andrzejewski, poruszył także problem tematyki
filmów dokumentalnych. Jak stwierdził, ponad 70% to dokumenty,
które skupione są na bardzo mrocznej stronie życia, na pokazywaniu
bardzo brudnego i brutalnego świata. Rodzi się pytanie, czy jest to
kwestia tego, że zło się lepiej sprzedaje, czy jednak chodzi tu o
pewną misję twórców filmowych.
Amir
Escandari zdecydowanie stwierdził, że jest to misja twórców.
Gdyby nie ten film, pewnie większość z nas nie wiedziałaby, kim
są Pixadores, jak oni żyją i jak w ogóle wygląda życie
w fawelach. Należy jednak podkreślić, że są też twórcy,
którzy skupiają się na filmach od tej jasnej strony życia. Jednak
zdecydowanie jest ich znacznie mniej. Istnieje także grupa
reżyserów, którzy do przesady skupiają się na tej mrocznej
stronie życia i np. tworzą filmy dokumentalne o cierpieniu
mężczyzn, którzy są w agonii. Jest pewna granica. W filmie
Pixadores nie widzimy, żeby ktoś umierał. A na planie zdarzało
się to bardzo często. Amir wyznaczył sobie taką granicę, żeby
nie pokazywać śmierci na ekranie.
poniedziałek, 18 maja 2015
DEBATA: „Ograniczenia prywatności”
Fot. Katarzyna Nowicka
Kino dokumentalne prowokuje do zajmującej
dyskusji i wymiany myśli o otaczającej nas rzeczywistości bądź tematach
ważnych. W bieżącym roku, na 12th Docs Againt Gravity w Bydgoszczy
organizatorzy pochylili się nad zjawiskiem „ograniczenia prywatności”. Filmowym
punktem zapalnym do debaty był tegoroczny zwycięzca Akademii Filmowej w
kategorii najlepszy, pełnometrażowy film dokumentalny, Citizenfour. Rozmowa jednak wychodziła o wiele dalej niż kontekst
polityczny. W rozmowie, dzieląc się swoimi postrzeżeniami i odczuciami, wzięły
udział: dr Magdalena Wichrowska filmoznawczyni, filozofka i dziennikarka,
kierowniczka Pracowni Kultury Medialnej, dr Natalia Mrozkowiak z Instytutu
Kulturoznawstwa Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy oraz Katarzyna Marcysiak, dziennikarka TVP od
wielu lat związana z bydgoskim oddziałem telewizji publicznej.
Podczas godzinnej dyskusji mogliśmy
wysłuchać i zastanowić się nad opiniami dotyczącymi poszanowania prywatności i
intymności człowieka w świecie zagarniętym przez media społecznościowe i nowe
technologie. Padły pytania o to, czym jest prywatność? Czy jesteśmy świadomi
jej granic? Czy chętnie z niej rezygnujemy? Odpowiedzi były różne. Dr
Wichrowska jest zdania, że najlepszym towarem, który możemy skutecznie
wypromować i dobrze sprzedać, jesteśmy my sami. Budujemy swoją drugą tożsamość,
by zdobyć uznanie czy akceptację, której może nam brakować w prawdziwym życiu. Współcześnie,
nie musimy odchodzić od własnego komputera, aby BYĆ i nawiązywać i utrzymywać
kontakty. Wirtualna tożsamość to często forma autokreacji, w
której każdy z nas jest „superbohaterem”. Mamy poczucie, że musimy być
doskonali zawsze i wszędzie, stawiając naszą prywatność w świetle publicznym. Dr
Mrozkowiak pociągnęła tę wypowiedz dalej, twierdząc, że autokreacja wynika z
tego, że nie znając swojej tożsamości, często ją , po prostu, kreujemy.
Zwróciła również uwagę na fakt radykalnej estetyzacji życia codziennego i
dzielenia się nim. Trzecim głosem w dyskusji był głos pani Katarzyny Marcysiak,
która wysunęła argument za tym, że powinniśmy przedefiniować rzeczywistość.
Każde pokolenie będzie miało inną świadomość swojej prywatności. Od wieków w
naturze człowieka leży chęć dzielenia się nią, współcześnie mamy do tego, po prostu, większą przestrzeń.
Jeżeli obszar naszych możliwości jest
większy, to jak można wykorzystać go do zwiększenia zainteresowania kulturą? Na
to pytanie padła zgodna odpowiedź, że uczestnictwo w kulturze jest kwestią
naszego wyboru. Bardzo ważna jest edukacja i samoświadomość. Internet jest
świetnym narzędziem promocji, ale dotrze do ludzi, którzy chcą wyjść z domu i
poczuć kulturę i nawiązać relacje z drugim człowiekiem.
Jeszcze przed nastaniem ery mediów społecznościowych
twórcy filmów dokumentalnych i reportaży zadawali sobie pytanie o granice
prywatności ich bohaterów. Dr Magdalena Wichrowska, autorka książki Szukając prawdy, Problem poetyki w polskim filmie dokumentalnym
po roku 1989 jest zdania, że człowiek nie powinien być środkiem do
opowiedzenia historii a jedynie celem. Ważne jest otwarcie na bohatera. To on
jest w centrum wydarzeń, nie temat. Twórcy powinni być ostrożni i wrażliwi i na granicę intymności, której nie
powinno się nigdy przekroczyć. Jest to granica bardzo ruchoma i często
subiektywna, zależna od doświadczenia i wrażliwości autora.
Ostatnia część debaty dotyczyła rozważań
na temat naszej tożsamości. Dr Natalia Mrozkowiak doszła do wniosku, że boimy
się prawdy o sobie. Nie chcemy wiedzieć, kim tak naprawdę jesteśmy. Kreujemy
więc. Dzielimy się informacjami o naszych upodobaniach, o tym, jak spędzamy
czas, gdzie pracujemy itp. Ile pokażemy i w jakiej formie zależy tylko od nas.
Debata poruszała temat bardzo istotny dla
współczesności, który nie wątpliwie z czasem stanie się jeszcze szerzej
rozpatrywany. Reasumując zadajmy sobie pytania: czy nie będzie już jednak za
późno? Czy czasy które tak mkną naprzód na dobre nie zatrą granicy miedzy sferą
prywatności a sferą publiczną? Na próżno szukać jednej odpowiedzi…
niedziela, 17 maja 2015
YES MENI IDĄ NA REWOLUCJĘ (2014) / 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL
Po dwóch dokumentach
o znanej grupie alterglobalistów: The Yes
Men (2003) i Yes-Meni naprawiają
świat (2009), przyszedł czas na Yes Menów, idących na rewolucję. Brzmi
poważnie, ale każdy, kto zna słynnych „potakiwaczy” wie, że na sali kinowej i
tym razem nie zabraknie salw śmiechu. Niestety wiadomo również, że za tym
śmiechem idzie gorzka prawda o świecie wielkiego biznesu, w którym dopuszcza
się do łamania praw człowieka, by osiągnąć zysk. Z drugiej zaś strony dobrze,
że są na tym świecie ludzie, którzy nie boją się tej prawdy pokazać.
Od przeszło 20 lat są przyjaciółmi. Od 20 lat inicjują
prowokacje, wcielając się w przedstawicieli, bądź rzeczników prasowych wielkich
korporacji. Wkładają garnitury, przygotowują absurdalne przemówienia, fałszują
strony internetowe, nielegalnie biorą udział w konferencjach, spotkaniach
biznesowych i, co najważniejsze, obnażają machinacje największych firm wpływających
na rozwój światowej gospodarki. Bronią, którą się posługują jest satyra.
Ich kontrowersyjne przedstawienia mają przede
wszystkim przykuć uwagę mediów, a tym samym nagłośnić na szeroką skalę problemy
współczesnego świata, z których tak wielu z nas nie zdaje sobie sprawy. W
filmie widzimy, że wychodzi im to z różnym skutkiem - nie zawsze odnoszą
sukcesy. Biorąc jednak pod uwagę to, że podczas swoich akcji ryzykują grzywny,
czy nawet wylądowanie w więzieniu, szybko zapominamy o porażkach Yes Menów i
cieszymy się, gdy udaje im się wypełnić misję, jaką przed sobą postawili.
Trzecia część przygód Andy’ego Bichlbaum’a i Mike’a
Bonanno opowiada o tym, jak potoczyły się dalsze losy słynnych aktywistów.
Teraz, gdy są już po czterdziestce, dopadają ich prozaiczne problemy dnia
codziennego z większą siłą, niż dwie dekady temu, kiedy byli młodzi i beztroscy.
Dziś Mike ma żonę, dzieci, mieszka z dala od Andy’ego, którego życie wygląda
zupełnie inaczej. Jednak, jak się okazuje, nic nie jest w stanie powstrzymać tych
dwoje od ratowania świata. Tym razem pod lupą znalazł się problem zmian
klimatycznych na Ziemi. Zaangażowanie, z jakim grupa Yes Menów podchodzi do
organizowania swoich, swego rodzaju, spektakli, zasługuje na najwyższy poziom
uwagi i uznania.
Ten film po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy, nie
tylko ze względu na ciekawy sposób fabularyzacji dokumentu, czy też sporą dawkę
humoru, która przypadnie do gustu nawet największym ponurakom, ale nade
wszystko ze względu na nietuzinkowe pomysły na organizowane prowokacje
kulturowe.
Bohaterowie filmu odkrywają przed widzem swoje
słabości, opowiadają o osobistych porażkach. Zdarza się, że zaskakują
wyznaniami, wywołującymi ogromne emocje, co czyni obraz jeszcze bardziej
interesującym.
CITIZENFOUR (2014) / 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL
Istnieje wiele różnych sposobów, aby
zrealizować film, ale rzadko zdarza się, by zrobić go na wzór Citizenfour. Na początku 2013 roku
dokumentalistka, Laura Poitras, otrzymała serię anonimowanych e-maili od kogoś,
kto przedstawiał się jako tytułowy Citizenfour. Twierdził, że posiada dowód na to,
że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) potajemnie inwigilowała
amerykańskich obywateli na nieznaną dotąd skalę. Rozmówcą, a potem bohaterem
obrazu okazał się wówczas 29-letni Edward Snowden, od czterech lat pracujący z
ramienia NSA dla amerykańskiej firmy Booz Allen Hamilton, świadczącej usługi
dla amerykańskiego resortu obrony. Film w kwestii formalnej jest czymś zupełnie
wyjątkowym. Snowden stał się jedną z najbardziej poszukiwanych osób na świecie,
w czasie, kiedy reżyserka miała do niego nieograniczony dostęp. Można byłoby sądzić,
że czym prędzej sprzeda swoje nagrania, zarabiając niemałą fortunę. Ona
pozostała jednak niewzruszona, realizując przekonujący dokument, który ma w naszym
umyśle odcisnąć znaczący ślad i pokazać głównego bohatera w zupełnie nieznanym
dotąd świetle.
Citizenfour,
który otrzymał w tym roku nagrodę Akademii Filmowej w kategorii najlepszy,
pełnometrażowy film dokumentalny, to trzeci film reżyserki poświęcony
działaniom amerykańskiego rządu, w odpowiedzi na wydarzenia z 11 września 2001
roku. Jej wcześniejsze filmy Mój kraju!
oraz Przysięga krytykowały wojnę w
Iraku i działania administracji państwa.
Citizenfour
skupia się na ośmiu dniach w pokoju hotelowym w Hongkongu, gdzie Snowden
zaczyna ujawniać dziennikarzom brytyjskiemu Guardianowi
i amerykańskiemu Washington Post swoją
wiedzę. Tłumaczy im, że NSA od 2007 r. na masową skalę zbierała tajne
informacje z serwerów dziewięciu firm internetowych, m.in. Google, Facebook,
Yahoo, YouTube. Opowiada, jak działają nieznane wcześniej programy zbierania
metadanych od wyżej wspomnianych firm, ale także od firm telefonicznych czy
bezpośrednio z serwerów firm komputerowych. Jego wypowiedzi reżyserka zestawia
z wypowiedziami Baraka Obamy czy byłego szefa NSA gen. Keitha Alexandera. Ten
ostatni, zeznając pod przysięgą w Kongresie zaprzecza istnieniu programów
inwigilacji obywateli, odsłaniając kolejne kłamstwa. Na wydarzenia te nie
patrzymy z perspektywy czasu. Dzieją się one w rzeczywistym dla nich momencie.
Ciekawym aspektem nadającym smaku
całości jest rola, jaką odgrywa reżyserka – nie tylko jest niewidzialnym
narratorem zza kamery, ale odgrywa znaczącą rolę w historii tamtych wydarzeń. Widzowie
śledzą na ekranie potajemne, zaszyfrowane wiadomości, które dzielą ze sobą
Poitras i Snowden. Jest to historia podana zza kulis. Możemy zadać sobie
pytanie, czy jest to dokument znakomity? Nagrody mogą świadczyć o tym, że tak.
Warto jednak pamiętać, że często wygrywa temat, a nie sam film. Sądzę, że wielu
widzów może czasami odnieść wrażenie, że to bardziej hollywoodzki thriller oparty
na faktach albo, co najwyżej, kronika rzeczywistości. Ma on jednak i swoje
plusy. Możemy umniejszać znaczenie samego obrazu, ale niezaprzeczalnie wywołał
on międzynarodową dyskusję. Każdego dnia biliony danych z e-maili i rozmów
telefonicznych są zbierane, przechowywane i analizowane. Moje i Twoje. A co,
jeśli wpiszesz złe hasło albo odwiedzisz nieodpowiednią stronę? Jest szansa, że
zostaniesz wprowadzony na specjalną listę do szczególnej kontroli. Citizenfour przypomina nam także o
niebezpieczeństwie apatii – naszej niewypowiedzianej akceptacji dla nieetycznych
i nielegalnych działań. Pomyślmy tylko, jak szybko akceptujemy zasady i warunki
różnych aplikacji z prośbą o większy dostęp do naszych prywatnych informacji.
Film daje przestrogę, byśmy podjęli działania, aby zapobiec obróceniu się XXI
wieku w orwellowski koszmar znany nam tak dobrze z książki Rok 1984 – technologiczna tyrania jest absolutna, nie istnieje
prawdziwa polityczna wolność.
To, co najbardziej cenne w filmie to to,
że daje nam ludzkie spojrzenie na Edwarda Snowdena. Reżyserka daje możliwość
widzowi poznania go z bardzo intymnej perspektywy. Obserwujemy poważnego, elokwentnego i pełnego
ideałów młodego mężczyznę, przekonanego o słuszności tego, co robi. Nie chce
jednak, by uwaga mediów skupiła się na nim, ponieważ sednem sprawy są praktyki
agencji wywiadowczych, a nie on sam. Obraz zdecydowanie kwestionuje pogląd, że
chciał on stać się kolejnym Julianem Assange'em (który zresztą dostaje małą
scenę, podczas której pomaga Snowdenowi w wyjeździe z Hongkongu). Snowden nie
szuka rozgłosu, pragnie jedynie wywołać debatę, o tym, co dzieje się z
demokracją i naszą prywatnością. Jest świadomy nadchodzących konsekwencji. I
jest gotów je ponieść. Kilkakrotnie możemy usłyszeć, że nie chce żyć w świecie,
w którym nie ma prywatności, a więc i przestrzeni do intelektualnych poszukiwań
i twórczości. Cena jest wysoka – staje się człowiekiem bez ojczyzny, bez domu.
Postawiono mu trzy zarzuty karne, w tym o szpiegostwo. Snowden bardzo starannie
wybierał tych, którym powierzał informacje. Nie chciał iść śladem WikiLeaks i
udostępnić tysiące dokumentów światowym mediom. Zamiast tego wybiera
doświadczonych dziennikarzy, których zadaniem jest napisanie rzetelnych artykułów.
Reżyserka dostarcza nam swego rodzaju
szpiegowskiego thrilleru, który dotyczy
jednak prawdziwego życia. W swoim obrazie nie zamierza balansować na opinii za
czy przeciw Edwardowi Snowdenowi. W sercu Citizenfour
jest portret mężczyzny, który w imię swoich przekonań zdradził tajemnice,
które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Skutkiem był międzynarodowy
skandal. Poitras okiem kamery uchwyciła osobliwy moment w historii. Została
wybrana przez samego bohatera tego zamieszania. Niezależnie czy jest to dla nas
film dokumentalny roku czy też nie, warto spojrzeć z nowej perspektywy na temat
wydawałoby się wyczerpany już przez świat mediów i rządzących.
piątek, 15 maja 2015
Rozważania o przemocy (2014) / 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL
Rozważania
o przemocy to film dokumentalny, którego rdzeniem jest książka
psychiatry i działacza politycznego Frantza Fanona, Wyklęty lud ziemi z 1961 roku. Autor bada psychologiczny wpływ
kolonizacji na kondycję narodu oraz konsekwencje i warunki budowy ruchu
antyimperialnego. Jego wnikliwe badania i obserwacje posłużyły do zrealizowania
filmu, który daleki jest od stereotypowego podejścia do niewolnictwa,
kolonizacji, a przede wszystkim tematu przemocy.
Reżyser obrazu, Göran Olsson nurkuje w
otchłań archiwalnych materiałów związanych z ruchami rewolucyjnymi w Angoli,
Liberii, Rodezji czy Mozambiku; płynnie przeplatając je z narracją piosenkarki
Lauryn Hill, jako swoistego głosu autorytetu w tle. Ilustracja dydaktyczna połączona
ze słowami Fanona głoszącego, że kolonializm to siła niszcząca, pełna
bezpodstawnej przemocy tworzy bardziej ciekawy wykład niż film. Poza krótką i
bezkrytyczną przedmową profesor Gayatri Chakravorty z Uniwersytetu Columbia, twórca nie docieka próby interpretacji książki,
której problematyka po dziesięcioleciach mogłaby domagać się ponownej
reinterpretacji i świeższego spojrzenia.
Sama tematyka dokumentu oscyluje w
uniwersum sytuacji „Czarnego wśród Białych”, ze wszystkimi jej implikacjami i konsekwencjami.
Śledzimy rozważania dotyczące kształtowania się nowych form stosunków
społecznych, uwalniania się od anachronizmów, a przede wszystkim od wszechdominacji
kolonialnej krajów Trzeciego Świata. Idąc dalej autor zauważa kształtowanie się
nowego narodu, bardziej świadomego i zintegrowanego. Uracza nas przemyśleniami
na temat dekolonizacji i jej różnych dróg. W centrum stawia człowieka i trudny
proces zmiany postrzegania go z „rzeczy skolonizowanej” do jednostki ludzkiej. Nie
będzie on jednak możliwy bez odwrócenia i zlikwidowania sytuacji kolonialnej.
Uważa, że aby tego dokonać na poziomie drogi mentalnej, psychicznej (która jest
podstawą) należy użyć przemocy – jako niezbędnego sposobu usunięcia skutków
wiekowej przemocy kolonialnej. Fanon uważa to za istotę rewolucji, która jako
jedyna może uleczyć świadomość narodów Trzeciego Świata.
Film opowiada o skomplikowanej historii kolonialnej
w Afryce, z widokiem na takie obszary jak RPA, Rwanda czy Kongo. Słowa Fanona
służą do uzasadnienia i poprowadzenia widzów przez ciemne karty tej historii –
bez zbędnych maksym o pokoju, miłości i zrozumieniu. Obraz to swoisty akt
oskarżenia wypowiedziany przez ofiary kolonializmu, skierowany do dzisiejszej
Europy. Rozważania o przemocy kończą
się wezwaniem do działania i tworzenia nowej przyszłości dalekiej od utartych
szlaków europejskich.
PIXADORES (2014) / 12TH DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL
Zwykło się mówić, że wolność jest
niezbywalnym i przyrodzonym prawem człowieka – daje nadzieję, jest niezgodą na
ograniczenia, buntem przeciw kajdanom nakładanym na nas na rozmaite sposoby.
Jest to wartość uniwersalna, ponadczasowa, która od zawsze inspirowała twórców.
Tworzą oni w duchu artystycznej wolności, formułując swoje poglądy – często
podważają obowiązujące schematy, przyglądają się krytycznie światu, poruszają
tematy ważne. Taki artystami są właśnie Pixadores. Ryzykują życie, wspinając
się na najwyższe budynki lub skacząc po rozpędzonych pociągach, by wyrazić swój
bunt i niezadowolenie. Bronią, która umożliwia im przełożenie myśli i emocji na
obrazy jest Pixação. To specyficzny, anarchistyczny model graffiti zdobiący
ściany i budynki charakterystycznymi rysunkami przy pomocy spray’u w
skomplikowanych, niebezpiecznych warunkach. W ten sposób Pixadores pozostawiają
po sobie wyraźny ślad, chcąc jednoczenie dokonać zmian w otaczającej ich
rzeczywistości.
Pixadores
w reżyserii debiutującego w tej roli Amira Escandari portretuje historię
czterech młodych mężczyzn: Djana, Williama, Ricardo i Biscoito. Wszyscy od
urodzenia mieszkają w biednej faweli Sabão na obrzeżach São
Paulo. Codziennie zmagają się z wieloma trudnościami i brakiem perspektyw na
przyszłość. Mają jednak cel. Wykorzystując Pixação, są głosem ludzi, którzy tak
samo jak oni przeciwstawiają się obowiązującemu w ich kraju systemowi i panującej
polityce.
Dokument otwiera cytat
Djana, który wspomina, że kiedy nie ma
sprawiedliwości, zawsze będzie niezadowolenie i ściana Pixação, która jest jego
symbolem. W duchu tej myśli przenikamy kolejne kadry tej fascynującej
opowieści. Śledzimy codzienne życie i sztukę. Mamy wgląd na to, co wpłynęło i
ukształtowało naszych bohaterów i ich światopogląd. Obserwujemy ich w pracy, w domach z rodzinami,
poznając ich indywidualne historie. Słyszymy osobiste rozterki i ciężary, które
noszą każdego dnia. Są to zwykli ludzi, którzy pragną zmian. Ale przede
wszystkim nie boją się marzyć. Targają nimi liczne obawy, ale najbardziej
obawiają się bycia niewidocznymi dla świata – jako zwykli ludzie i artyści. Ich
osobowości, choć zróżnicowane, tworzą razem charakterystyczny styl tego, co ich
nierozerwalnie łączy – artystycznego protestu. Są poszukiwaczami mocnych wrażeń.
Pod osłoną nocy toczą walkę z represją i niesprawiedliwym systemem. Wspinają
się bez żadnych zabezpieczeń na wysokie budynki, by dać wyraz swojej złości. Uciekają
od szarości dnia do blasku nocy, która daje im upragnioną wolność. Wolność,
która wyłania się z malowania. Nie ma dla nich żadnych ograniczeń czy zasad do
przestrzegania. Przesuwają granice, tworząc swoją sztukę. Pokazali to w Berlinie,
gdzie zostali zaproszeni w uznaniu swoich osiągnięć i jak na ironię ich sztuka
została tam utożsamiona z wandalizmem. Dzieje się tak, kiedy zaczynają tworzyć
poza wyznaczonym do tego celu miejscem. Muszą pogodzić się z niezrozumieniem i
brakiem akceptacji dla większości swoich idei. Przekraczając obowiązujące
kanony zachowania i normy społeczne, muszą liczyć się z ceną, którą przyjdzie
im zapłacić.
Amir Escandari na swój
reżyserski debiut wybiera czarno–białe kadry, które często są kluczem do
filmowej nostalgii i ujmującej prostoty. Poetyka, którą stosuje twórca z jednej
strony dyktuje wolne, niespieczone tempo następujących po sobie scen, z drugiej
każda z nich mogłaby, po dodaniu podkładu muzycznego, stworzyć teledysk.
Dokładne, precyzyjne kadry sprawiają wrażenie bardziej filmu fabularnego niż
dokumentu. Nie stanowi to jednak problemu w końcowym odbiorze dzieła. Nadaje mu
jedynie specyficzny klimat i smak. Escandari nie stawia pytania, czy Ci młodzi
ludzie powinni to wszystko robić. Zamiast tego pozwala im mówić. Idą gdzie
chcą, robią co chcą, malują gdzie chcą. Żyją tak, jakby miał to być ich ostatni
dzień.
Twórca mógłby pokazać trudny obraz faweli,
aby uświadomić publiczności, jak ciężkie jest tam życie. Tworzy jednak unikalne
portrety jednostek walczących przeciwko nierówności. Jest to fascynujące i inspirujące
spojrzenie na świat artystów Pixação, które przykuwa uwagę od samego początku
do ostatnich minut projekcji. To ekscytująca przygoda, którą przeżywamy wraz z
jej bohaterami.
czwartek, 14 maja 2015
W PIWNICY (2014) / 12th DOCS AGAINST GRAVITY 2015
Wydawałoby się, że w
piwnicy przechowujemy te przedmioty, których już nie potrzebujemy.
Jednak obraz, który przedstawia nam austriacki reżyser, Ulrich
Seidl, jest zupełnie inny, momentami nawet zaskakujący. Sam tytuł W piwnicy może rodzić kontrowersje, ponieważ reżyser
postanawia nawiązać do mrocznego odkrycia piwnicy Josepha
Fritzla, który przez 24 lata więził swoją córkę, gwałcąc
i zmuszając do urodzenia 7 dzieci.
Tym razem Ulrich Seidl
mówi: pokaż mi swoją piwnicę, a powiem, ci kim jesteś. Okazuje
się, że piwnica jest miejscem tajemniczym. Może znaleźć się w
niej dosłownie wszystko. To, co robią Austriacy w swoich piwnicach
mówi o nich znacznie więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Reżyser zagląda mieszkańcom pod podłogę i w ten sposób chce
nam opowiedzieć o człowieku, o Austrii, o świecie. Piwnica
jest sferą prywatną. To w tym miejscu Austriacy spędzają dużo
wolnego czasu. Zapewne więcej niż we własnym salonie, który
istnieje tylko na pokaz. Być może też jest odskocznią od
codzienności lub ucieczką od otaczającej rzeczywistości.
Paradokument wyraźnie pokazuje, że Austriacy lubią swoje piwnice i
bardzo o nie dbają, bo są w stanie wydać dużą sumę pieniędzy
na ich wyposażenie. Reżyser ukazuje w kilkunastu przeplatających
się epizodach mieszkańców spokojnych, z pozoru niczym nie
wyróżniających się.
W tym paradokumencie
widzimy skrajnie różne obrazy. Zagłębiamy się w ludzką
fantazję, która nie zna granic. Od wielbiciela węży, który w
terrarium trzyma olbrzymiego białego pytona i obserwuje jak ten w
błyskawicznym tempie połyka chomika aż do miłośnika instrumentów
dętych i jednocześnie posiadacza muzeum Trzeciej Rzeszy z
obrazami Hitlera w tle. Dla innych ludzi piwnica jest zwykłym
magazynem albo galerią myśliwskich trofeów.
Im niżej reżyser
schodzi z kamerą, tym więcej poznajemy mrocznych zakamarków dusz
Austriaków. Piwnice Seidla są także pewną metaforą miłości. Wykorzystywane między innymi do realizacji seksualnych
marzeń, potrzeb i namiętności. Poznajemy kolejnych bohaterów,
którzy opowiadają nam o kulisach swojego życia seksualnego.
Reżyser wybrał takich rozmówców, którzy mają dość specyficzne
i perwersyjne upodobania. Te piwnice można nazwać piekiełkami
sadomasochistycznymi. Dominująca kobieta i jej niewolnik
„pan-świnia” są uwieńczeniem tego filmu paradokumentalnego. Ich
zadziwiające, a nawet szokujące praktyki seksualne oglądamy jak
zahipnotyzowani. Nie tylko tym przykładem Seidl wytyka ludzkie
ułomności i wypaczenia. Epizody patologii przerywane są tymi z
pozoru normalnymi. Ktoś ma w piwnicy salon, ktoś inny basen,
siłownię, pralnię, barek.
Reżyser skupia się na
miejscach ekscesu, odchylenia od normy. Z dużym krytycyzmem ujawnia
upodobania Austriaków. Z jednej strony można mu zarzucić, że
właściwie nie przedstawia nic nowego. Przecież tam, gdzie czegoś
nie widać, mogą dziać się różne rzeczy, niekoniecznie poprawne
i ładne. Z drugiej strony film jest spojrzeniem na człowieka z
jego potrzebą spełnienia, samorealizacji. Każdy ma jakiś cel, do
którego dąży. Dla niektórych piwnica jest miejscem realizacji
tych marzeń. W piwnicach austriackich domów widzimy innych ludzi.
To także miejsce intymne, które ukazuje ludzkie pasje i upodobania,
ale też mroczne dewiacje i zboczenia.
Ulrich Seidl w sposób
tragikomiczny opowiada o tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
Jest obserwatorem, który pokazuje ogólne obrazy Austriaków
poprzez eksponowanie szczegółów. Ogromną rolę odgrywają w tym
paradokumencie surowe, proste i rygorystycznie oświetlone zdjęcia
Martina Gschlachta, które trafiają do odbiorcy znacznie silniej niż
pokazywane na ekranie sugestywne postaci.
sobota, 9 maja 2015
NADEJDĄ LEPSZE CZASY (2014) + SPOTKANIE Z HANNĄ POLAK / DOCS AGAINST GRAVITY 2015
Indywidualizm, talent, szczere i
głębokie spojrzenie na rzeczywistość to
jedne z wielu słów, którymi możemy zdefiniować twórczość polskiej artystki Hanny
Polak. Znana i ceniona na całym świecie swoją przygodę z X muzą rozpoczęła
wiele lat temu, studiując najpierw na Wydziale Aktorskim i Wiedzy o Teatrze w
PWST, potem na Wydziale Operatorskim moskiewskiego W.G.I.K. pod okiem Wadima
Jusowa - wybitnego operatora najznakomitszych twórców rosyjskiego kina. Podczas
swojej wieloletniej kariery otrzymała szereg prestiżowych nagród i wyróżnień, w
tym nominację do Oscara za film Dzieci z
Leningradzkiego w 2005 roku. Swoją aktywność
artystyczną nie ogranicza jedynie do reżyserii. Jest również producentem,
scenarzystą, operatorem i fotografem. W 1997 roku stworzyła fundację Aktywna Pomoc Dzieciom (ang. Active Child Aid) współpracującą z UNICEF,
w ramach której działa na rzecz rosyjskich dzieci ulicy. W kolejnych latach
poszerzyła swoją działalność o takie kraje jak Polska, Norwegia, Szwecja oraz
Anglia.
Rosja stała się artystce bardzo bliska
odkąd w 1995 roku przyjechała do Moskwy. Początkowo z grupą znajomych zaczęła
pomagać starszym ludziom. Później jej życiowa droga przecięła się z losem bezdomnych
dzieci. Spotkanie to było na tyle poruszającym doświadczeniem, że powstał
pomysł nakręcenia filmu. Dzieci z
Leningradzkiego realizowane były dwa lata przez Hannę Polak i Andrzeja
Celińskiego. Obraz opowiada o losach dzieci porzuconych przez rodziców,
uciekinierów z domu rodzinnego bądź z domu dziecka, tułających się i walczących
o przetrwanie na Dworcu Leningradzkim. Twórcy nie mieli żadnego finansowanego
wsparcia, mogli liczyć jedynie na najbliższych przyjaciół i swoje umiejętności.
Zdjęcia realizowane były często niewielką kamerą cyfrową bez pomocy ekipy
filmowej. Musieli zmierzyć się także z rozterkami natury moralnej i etycznej.
Dzieci bardzo szybko zaakceptowały ten projekt, ponieważ znały wcześniej
reżyserkę i darzyły ją zaufaniem. Na planie twórcy filmu zetknęli się ze
skrajną nędzą i licznymi nałogami. Byli świadkami drastycznych scen bijatyk
i śmierci. Aby nakręcić ten dokument,
nie ingerując w filmowaną rzeczywistość, musieli zaakceptować rzeczy, których
normalnie się nie akceptuje. Dokument miał na celu nagłośnienie i zwiększenie
świadomości społecznej na temat sytuacji bezdomnych dzieci i młodzieży. Był swego
rodzaju krzykiem o pomoc, który się opłacił. Zainteresowała się nim stacja HBO,
która pomogła przepisać go na taśmę filmową i w sierpniu 2004 r. odbyła się
jego kinowa premiera.
Już na kilka lat przed docenionymi Dziećmi z Leningradzkiego Polak zaczęła
dokumentować na taśmie filmowej życie młodych ludzi żyjących na wysypisku
śmieci na obrzeżach Moskwy. Od 2000 roku przed kolejne czternaście lat towarzyszyła
Julii, wówczas dziesięcioletniej dziewczynce. Z zebranych materiałów powstał dokument Marzenie Julii, który jest opowieścią
o dorastaniu i marzeniach o przyszłości z dala od miejsca, w którym żyje
bohaterka. Jej domem jest Swałka, największe składowisko odpadów w Europie,
zaledwie 20 km od stolicy Rosji. Kamera towarzyszy dziewczynie i innym
mieszkańcom w różnych okresach ich dramatycznego losu. To intymny portret życia
w bardzo trudnych warunkach, a także ludzi będących poza nawiasem
społeczeństwa. Sama autorka w jednym z wywiadów mówi: Myślę, że to bardzo uniwersalna historia, która opowiada o pięknie
człowieczeństwa, które przejawia się nawet w najbardziej upokarzających
warunkach, a może właśnie na przekór wszystkiemu widać je bardziej wyraziście
na tle tego horrendum, które się tam odbywa. Dla mnie ten film opowiada też o
nas samych. Projekt ten jest również unikalny, ponieważ powstawał na
przestrzeni 14 lat[1].
Tłem dla obrazu stają się historyczne i
polityczne wydarzenia w Rosji, które umieszczają bohaterów w czasie i
przestrzeni, a co za tym idzie widz ma szansę lepiej zrozumieć ich sytuację.
Jak wspomina Hanna Polak nie jest to jednak film polityczny. Jest to opowieść
uniwersalna, która może, a nawet zdarza się w innych miejscach na świecie. Tak
samo jak w przypadku Dzieci z
Leningradzkiego tak i w przypadku tego filmu bardzo znacząca była chęć, aby
ludzie na świecie mieli świadomość problemu – wielu młodych żyje i umiera na
ulicach czy wysypiskach – i starali się go rozwiązać.
Marzenie
Julii swoją światową premierę miało w listopadzie
zeszłego roku podczas Międzynarodowego
Festiwalu Filmów Dokumentalnych IDFA w Amsterdamie. Festiwal ten uważa się za
jeden najważniejszych festiwali kina dokumentalnego na świecie. Cieszy to tym
bardziej, gdyż obraz otrzymał Specjalną Nagrodę Jury. Teraz i polscy widzowie
będą mieli okazję poznać historię Julii i jej towarzyszy oraz przekonać się o niezwykłej wrażliwości
estetycznej i szczeremu spojrzeniu na trudny temat Hanny Polak. Docs Against Gravity zaprasza na
znakomity dokument i spotkanie z artystką (13.05, godz. 17:30 / Kino Orzeł).
środa, 6 maja 2015
BLOK WSCHODNI / 12th DOCS AGAINST GRAVITY 2015
Czy filmy, w szczególności dokumentalne,
odkrywają przed nami rzeczywistość? Na to pytanie każdy z nas będzie mógł
odpowiedzieć, wybierając się już tydzień przed bydgoską częścią
międzynarodowego festiwalu filmów dokumentalnych Docs Against Gravity na Blok Wschodni. Swego rodzaju prolog da
widzowi możliwość zajrzenia za kulisy i okiem kamery obserwowania oraz
poznawania nieznanej rzeczywistości Europy Wschodniej. Przeniesiemy punkt
ciężkości z oficjalnych doniesień prasowych i telewizyjnych na filmowe
spojrzenie twórców i ich trzech głośnych tytułów. Uciekniemy od typowego
wizerunku Wschodu, przekraczając granice geograficzne, społeczne i moralne. Poznamy
blaski i cienie życia mieszkańców współczesnej Rosji i Ukrainy. Oknem na
wschodnią rzeczywistość będą dwa filmy dokumentalne: Pussy Riot. Modlitwa Punka (2013) i Majdan. Rewolucja godności (2014) oraz fabularny: Lewiatan (2014).
Pierwszy z nich Pussy Riot. Modlitwa Punka to „kronika” rzucająca nowy cień światła
na kontrowersyjne wykonanie w lutym 2012 roku antyprezydenckiego utworu w
soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie. W momencie, gdy dokument miał swoją
premierę w styczniu 2013 roku, dwie członkinie Pussy Riot były nadal w
więzieniu. Najbardziej szokująca dla zachodnich oczu była świadomość bardzo
małego wsparcia dla aktywistek wśród ludności rosyjskiej. Paradoksalnie, to poza
granicami swojego kraju stały się one bardzo znane. Kiedy obie, w grudniu 2013
roku, zostały objęte amnestią znalazły swoich odbiorów między innymi w Ameryce.
Twórcy Mike Lerner i Maxim Pozdorovkin zdobyli nagrodę specjalną jury na
festiwalu w Sundance za ten właśnie dokument.
Pussy
Riot. Modlitwa Punka otwiera odważny cytat Bertolda Brechta,
iż sztuka nie jest lustrem odbijającym
rzeczywistość, ale narzędziem ją kształtującym. W duchu tych słów twórcy
pragną przybliżyć widzom wydarzenia sprzed ponad trzech lat. Film ten nie wnika
głęboko w definiujące grupę aktywistek wartości czy ich liczne performance. Rdzeniem
półtoragodzinnego dokumentu staje się proces sądowy. Nie można jednak
zaprzeczyć, że obraz tworzy również fascynujący portret trzech młodych kobiet –
członkiń Pussy Riot i zarazem oskarżonych w procesie. W serii retrospekcji
kamera cofa się do wydarzeń poprzedzających aresztowanie. Widzimy brawurę,
odwagę i determinację, by następnie dostrzec silne osobowości, które wydają się
przechodzić pewną transformację podczas filmowania. Obraz zawiera fragmenty
różnych programów telewizyjnych, amatorskich nagrań grupy podczas akcji
protestacyjnych i wywiadów. Ale najbardziej znaczące momenty pochodzą z ich
szczerych rozmów jako więźniów zza szklanej szyby. Możemy dostrzec, jak
postrzegają swoją sytuację: surrealistycznie i w rękach Kremla. Zamknięte jak
zwierzęta w zoo w otoczeniu kamer i aparatów. Mimo wszystko mamy wrażenie, że i
tę sytuację używają jako kolejnego etapu ich sztuki.
Lerner i Pozdorovkin, korzystając z
nagrań w sądzie pokazując często fragmenty, których wcześniej zachodnia
widownia nie miała szansy zobaczyć. W jednej z takich sceny kobiety, czekając
na rozprawę sądową, zastanawiają się, dlaczego tak wielu fotografów nic nie
robi. Śmieją się z absurdu tej sytuacji, spekulując, że państwowa telewizja
ogłosi ten śmiech jako symbol bezsilności sytuacji czy braku powagi toczącego
się procesu. Postanawiają więc przyjąć ponury wyraz twarzy. Twórcy sprawnie
tworzą kontrast między aktywistkami Pussy Riot a cyniczną maszyną państwowości
w osobie Władimira Putina. Ukazują go w szybkich ujęciach, przechodzącego na
czerwonych dywanach bądź wśród wiwatujących tłumów, podczas gdy kobiety tkwią na
sali sądowej bądź w więzieniu. Twórcy nie stronią także od zaplecza
ideologicznego – wolności słowa, kultu i sztuki – które co jakiś czas wybrzmiewają z kadrów.
Pussy
Riot. Modlitwa Punka daje nam wgląd w losy trzech kobiet i
kulturowych zawirowań, które mają miejsce we współczesnej Rosji. Jest to
solidne dzieło z fascynującym tematem.
Drugi z tytułów Majdan. Rewolucja godności mówi o serii protestów, które odbyły
się w Kijowie, na Ukrainie. Obraz śledzi postępy rewolucji: od pokojowych
wieców, które gromadziły pół miliona ludzi do krwawych walk ulicznych między
protestującymi a policją. Siergiej Łoźnica stworzył dokument, który odmawia interpretacji
(choć montaż nawet minimalny jest formą interpretacji) i jest jednym z
nielicznych, którego aktualność może się nie zestarzeć, czyniąc go uniwersalnym
i ponadczasowym.
Nie jest to zwykła kronika wydarzeń –
brak tutaj gadających głów czy lektora. Otrzymujemy absolutne minimum
informacji na czarnych kartach. Na próżno szukać pokazanych w konwencjonalny sposób
bohaterów, którzy poprowadzą nas przez chaos zdarzeń. Oparty na faktach
wykorzystuje niemal wyłącznie długie ujęcia sfilmowane od grudnia 2013 do lutego 2014 roku. Reżyser
oferuje nam ciąg zamkniętych, statycznych ujęć – kamera rejestruje
rzeczywistość, nie ingeruje. W minimalistyczny sposób przechwytuje emocje
tłumu. Obserwujemy ludzi kręcących się po placu, wolontariuszy, przechodzimy
obok przypadkowo wyśpiewywanych pieśni i wierszy, a w tle słyszymy strumień
przemówień i nawoływań. W drugiej połowie filmu dość rygorystyczne metody
filmowania sprawdzają się jeszcze lepiej: surowa poetyka oddaje ducha wydarzeń.
Polityka, korupcja, religia i wódka
zdominują szary krajobraz nowego obrazu Andrey Zwiagincewa, Lewiatan. U podstaw obrazu jest solidna
historia i mocne występy aktorskie. Najistotniejszy jest jednak brutalnie
szczery portret narodu, jaki maluje przed nami reżyser. Naród nadal borykający
się ze swoją przeszłością, która wywiera znaczące piętno na teraźniejszości.
Film bada ciemniejsze zakamarki ludzkiej natury i poczucie egzystencjonalnej
beznadziejności.
Historia zaczyna się w nadmorskim
miasteczku na morzu Barentsa, gdzie wraz z żoną i synem z pierwszego małżeństwa
mieszka Nikolai. Posiada on dom przekazywany z pokolenia na pokolenie i
wieloletnią pracę. Wszystko to jednak ma zostać mu odebrane przez skorumpowanego
burmistrza miasta.
Uniwersum filmu dotyka tematyki dobra i
zła, korupcji, chciwości i zdrad. Z jednej strony mamy prostego człowieka,
który pragnie pozostać na swojej rodzinnej ziemi i wieść dotychczasowe życie. Z
drugiej, człowieka żądnego władzy, dla którego nie ma żadnych ograniczeń. Pierwszy
zmuszony jest do nierównej walki z biurokracją i wymiarem sprawiedliwości.
Jesteśmy świadkami procesu sądowego, odczuwając nieuchronną porażkę naszego
bohatera. Nikolai nie poddaje się jednak. W miarę rozwoju historii jego
osobiste dramaty zataczają coraz większy kręgi.
Reżyser nie stroni także od obserwacji
lokalnej społeczności, w której utracone zostały podstawowe zasady solidarności
i nastąpił upadek więzi międzyludzkich. Prawda i życie nie liczą się, a górą są
Ci, którzy nie mają żadnych skrupułów. Pojedynczy człowiek musi przegrać.
Tytułowy lewiatan towarzyszy widzom w
kilku scenach, będąc trafną metaforą przesłania filmu. W pismach Tomasza
Hobbesa oznaczał on despotyczne państwo, a w Starym Testamencie złe moce. Reżyser
tworzy gorzki obraz rosyjskiej społeczności z głębokiej prowincji. To kino z
wysokiej półki, która zmusza widza do refleksji. I choć nie musimy zgadzać się
z przekonaniami czy wizją Andrieja Zwiagincewa, warto poświęcić czas na
nadrobienie (obejrzenie) tego tytułu jak i dwóch wspominanych wcześniej.
Bławatne pokazy trzech wspominanych
filmów będzie można obejrzeć:
8.05.2015 "Pussy Riot. Modlitwa
punka". Mózg godz. 21:30
9.05.2015 "Lewiatan". Pałac
Młodzieży godz. 19:00
10.05.2015 "Majdan. Rewolucja
godności". Strefa godz. 19:00
Subskrybuj:
Posty (Atom)