W trakcie drugiego dnia
festiwalu 12. edycji Docs Against Gravity widzowie mieli okazję
obejrzeć film dokumentalny pt. Pixadores.
Po projekcji filmu w sali Kina Orzeł odbyło się spotkanie z jego
twórcą, Amirem Escandari.
|
Fot. Kuba Domański |
Reżyser
urodził się w Teheranie. W wieku 7 lat, z powodu konfliktu
zbrojnego, razem ze swoją rodziną uciekł do Jugosławii, a
następnie do Finlandii. Amir ukończył reżyserię filmową na
University of Walles. Jak przyznał, wychowywał się w rodzinie
filmowej. Jego wujowie byli zagorzałymi fanami filmowymi, którzy
prowadzili bardzo zacięte dyskusje. Dlatego też Amir nigdy w życiu
nie chciał być nikim innym tylko właśnie twórcą filmowym.
Wszystko
zaczęło się od pracy nad filmem fabularnym, kiedy to reżyser
opisywał chłopaków, którzy surfują na pociągach. Stwierdził,
że sam musi spróbować stanąć na pociągu i poczuć się
dokładnie tak samo jak oni. Właśnie wtedy postanowił udać się
do Brazylii. Na miejscu spotkał się z Pixadores, czyli ludźmi,
którzy zdobią ściany lub puste budynki charakterystycznymi
rysunkami wykonywanymi sprayem w skomplikowanych i często
niebezpiecznych warunkach. Stwierdził, że jeżeli kiedykolwiek
będzie chciał zrobić film dokumentalny, to będzie on właśnie o
tym, gdzie ta plastyczność, obrazowość ich życia i miejsca, w
którym się znajdują, stanowić będzie wypełnienie i całość
filmu dokumentalnego.
Opowiadając
o pracy nad filmem Amir Escandari przyznał, że trudno było
przekonać tych ludzi, by występowali przed kamerami. Podstawowym
problemem była bariera językowa, ponieważ nie mówi on po
portugalsku. Na początku twórca filmował i robił zdjęcia. W
końcu wszedł na dach ze swoim Canonem. Przejeżdżając przez
tunel musiał z niego zejść. Jednak nie było to możliwe
z aparatem. Dlatego też wyciągnął z niego kartę pamięci,
którą wręczył chłopakom. Jak się okazało na stacji czekała
już na nich policja. Wszyscy zostali aresztowani. Na potrzeby filmu
scena ta została powtórzona. Tak zaczęła się historia z
Pixadores. Ten ruch nie skupia się już tylko na obszarze Sao
Paulo. Główna postać filmu odwiedza inne gangi i je jednoczy.
Film
wykonano w czerni i bieli. Brazylia od zawsze kojarzyła się Amirowi
jako kraj bardzo kolorowy, kraj wielkich kontrastów kolorystycznych.
Jednak jak się okazało na miejscu, gdyby zdjęcia powstały 50 lat
temu, w zasadzie niczym by się nie różniły. Tam nie ma żadnych
znaków nowoczesności. Ten obszar jest znacznie większy niż 50 lat
temu. Jednak nie zaszły tu żadne znaczące zmiany architektoniczne.
Pod względem kolorystycznym nic się w tym miejscu nie zmieniło.
Reżyser wspomniał o tym, jak wybrał się na targ z owocami i mimo
to wszystko wydawało się takie bardzo czarno-białe. Są tam nawet
samochody z lat 50. A ludzie, którzy pracują w tym samym miejscu od
30 lat, wyglądają tak samo, nie są unowocześnieni. Amir doszedł
do wniosku, że ich życie jest bardzo biało-czarne, czyli jest się
albo biednym, albo bogatym. To, co robią Pixadores, ich malunki, też
są pozbawione kolorów.
Nawiązano
także do piktogramów, które malują na ścianach Pixadores. Jak
się dowiedzieliśmy jest to połączenie normalnego alfabetu z
symbolami. Mieszkaniec Sao Paulo nie jest w stanie ich odczytać.
Reżyserowi zajęło to rok. Istnieje ok. 100 sposobów na to, żeby
napisać literę „a”. Jeden z tych chłopaków nie potrafi ani
pisać, ani czytać. Jednak swobodnie odczytuje to, co Pixadores
piszą i jest w stanie bardzo łatwo to interpretować.
Podczas
spotkania poruszono kwestię przyjemności, jaką czerpią Pixadores
z odrzucenia przez społeczeństwo. W ten sposób chcą oni, żeby
ludzie zauważyli ten sprzeciw. Pixadores wyznają swoją filozofię
„jeżeli wy mnie karzecie jako społeczeństwo, to ja ukarzę was,
jeżeli społeczeństwo mnie nienawidzi, to ja będę nienawidzić
społeczeństwo”.
Twórca
nadal utrzymuje kontakt z bohaterami filmu. Jednak większość z
nich nadal boryka się z poważnymi problemami. Jeden z nich
przeżył wielką tragedię. Razem ze swoim przyjacielem wspinali się
na taki budynek, na który można się wspiąć tylko we dwójkę,
ponieważ staje się na ramionach tej drugiej osoby. Na poziomie 5.
piętra jego kolega odpadł ze ściany i umierał przez pół
godziny. Pozostali weszli bardziej w przemyt narkotyków. Osoba
pochodząca z faweli może stać się członkiem jakiegoś ruchu
religijnego, albo po prostu staje się przemytnikiem narkotyków.
Większość z nich wybrała tą drugą drogę.
Film
Amira przedstawia wszystko z punktu widzenia Pixadores. Społeczeństwo
brazylijskie postrzega ich jako bandytów i przestępców. W Brazylii
ten dokument nie jest akceptowany. Film został zgłoszony do 6
festiwali brazylijskich jednak na żaden nie został przyjęty.
Pixadores są eksterminowani. Niedawno dwóch 19-latków zostało
zabitych przez policję w czasie malowania. Są oni zrzucani z
budynków w trakcie tego, co robią. Ludzie nie chcą wiedzieć o
istnieniu tego ruchu, a pomalowane budynki to tylko pewna część
złożonego problemu.
|
Fot. Kuba Domański |
W
odpowiedzi na pytanie publiczności o pomysł na kolejny film Amir
odpowiedział, że nie chciał już robić filmu dokumentalnego.
Praca nad Pixadores
była trudna i wyczerpująca. Poza tym w takim filmie pokazuje
się wielkie cierpienie. Film fabularny jest o wiele prostszy,
ponieważ nikt nie cierpi, a wszystko jest napisane w scenariuszu.
Reżyser zdradził, że obecnie spędza czas z Indianami w
Brazylii. Mimo wszystko przełamał się i myśli o tym, by
nakręcić kolejny dokument. Pracuje także nad filmem fabularnym pt.
„Pod czarnym słońcem”, który będzie opowiadał o
dżihadystach. Amir podkreślił, że to raczej temat wybiera
człowieka, a nie człowiek wybiera temat.
Prowadzący
spotkanie, Szymon Andrzejewski, poruszył także problem tematyki
filmów dokumentalnych. Jak stwierdził, ponad 70% to dokumenty,
które skupione są na bardzo mrocznej stronie życia, na pokazywaniu
bardzo brudnego i brutalnego świata. Rodzi się pytanie, czy jest to
kwestia tego, że zło się lepiej sprzedaje, czy jednak chodzi tu o
pewną misję twórców filmowych.
Amir
Escandari zdecydowanie stwierdził, że jest to misja twórców.
Gdyby nie ten film, pewnie większość z nas nie wiedziałaby, kim
są Pixadores, jak oni żyją i jak w ogóle wygląda życie
w fawelach. Należy jednak podkreślić, że są też twórcy,
którzy skupiają się na filmach od tej jasnej strony życia. Jednak
zdecydowanie jest ich znacznie mniej. Istnieje także grupa
reżyserów, którzy do przesady skupiają się na tej mrocznej
stronie życia i np. tworzą filmy dokumentalne o cierpieniu
mężczyzn, którzy są w agonii. Jest pewna granica. W filmie
Pixadores nie widzimy, żeby ktoś umierał. A na planie zdarzało
się to bardzo często. Amir wyznaczył sobie taką granicę, żeby
nie pokazywać śmierci na ekranie.